poniedziałek, 4 września 2017

Koniec

Na szczęście tylko wakacji. A początek czegoś większego - zawsze z nadejściem roku szkolnego staję się produktywna i magicznie znajduję czas na blogi i spełnianie się w pasjach. W wakacje wszystko mi się rozwleka. Nie oznacza to w żadnym wypadku, że lubię szkołę, absolutnie!
Nie wiem, czy mogę określić minione dwa miesiące mianem produktywnych, ale na pewno można je nazwać fajnymi. Spotkaliśmy się z paroma psami, codziennie wieczorem zabierałam z tatą psy na dłuższą przechadzkę, podczas której dłubałam z Bejuszem chodzenie przy nodze (wciąż nie jest super, ale na pewno jest progres) i pracowanie przy szczekających za płotem psach sąsiadów. Lavie też wyszło to na dobre, bo jej przywołanie nieco ewoluowało (tzn. przychodziła zawsze, ale musiała skończyć wąchać i robiła to powolnym kłusem, teraz przybiega :P).
Pojechałam na swoje i Bejusza pierwsze seminarium, które wspominam bardzo dobrze. Dużo się nauczyłam, chociaż wiem też, że przede mną jest kolosalna droga. Bejq jest w pewnym sensie pierwszym moim, moim psem, więc oczywiście popełnię kilka błędów w jego wychowaniu - zdarza się.
Życie z dwoma psami jest zupełnie normalne. W sumie to wciąż wychodzimy z Lavą na 3 spacery dziennie, z czego jeden długi, wciąż codziennie ćwiczymy sztuczki, wciąż dzielimy się płatkami :P Tylko teraz dołączył do nas Bejq, któremu to wszystko bardzo odpowiada (no, może z wyjątkiem tego, że nie dostaje płatków, na to jeszcze przyjdzie czas). Jeśli chodzi o to, czy nie mam czasu dla siebie - nie sądzę, myślę, że jeśli podliczyć to całościowo, to mam teraz w ciągu dnia godzinę tylko dla psów, czego kiedyś nie było. Zawsze coś się w między czasie działo, więc nie był to czas tylko, tylko Lavy, a teraz w połowie jest jej :D
Bejq jest już też zupełnie normalny (tfu, tfu). Tzn.: nie przepycha się w drzwiach, czeka na wytarcie łap, przy czekaniu na żarcie ma przyklejony do podłogi tyłeczek, ma 100% przywołanie (czasami muszę porobić z siebie wariatkę, ale przybiega!), nie wchłania mebli, nie sika w domu (chociaż zdarza mu się podsikiwać ze szczęścia...).
Niedawno Bejuszowi stuknęło 5 miesięcy. Szczęśliwie przestał z tej okazji przybierać na wadze 0,5kg tygodniowo :D Z tej okazji podzielę się z Wami zdjęciem w jedynym słusznym rodzaju :P

Pozdrawiamy w ten zimny, smutny dzień,
Em, Lava & B

4 komentarze:

  1. Ale on jest piękny! Mogę wiedzieć jak wymawiasz imię swojego szczeniaka? :)

    OdpowiedzUsuń
  2. No przystojny jest, nie ma co!
    Zwierza czyta się Bejłulf ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. O matko, jaki cudowny, ten twój psiak <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety pod maską słodyczy kryje się mały diabełek, który ostatnio wychodzi coraz częściej :P

      Usuń