poniedziałek, 19 czerwca 2017

3 tygodnie ze szczeniakiem

Ten post będzie trochę o wszystkim, bo nic konkretnego się u nas jeszcze nie dzieje, żyjemy sobie we trójkę i budujemy relację. Ze spraw organizacyjnych - mam zamiar publikować posty w każdy poniedziałek, za to na naszym Instagramie zdjęcia pojawiają się znacznie częściej :)
Można powiedzieć, że już się całkiem nieźle z Beowulfem poznałam. Znam jego rytm, zaczęliśmy się dobrze rozumieć. Kiedy chce siknąć zazwyczaj podchodzi do drzwi (czasami niestety nie zaczeka aż podejdę i po prostu załatwia sprawę ;) ) W sobotę udało się to perfekcyjnie - podszedł, jękną a po otwarciu biegiem na trawkę!
Syn jest też coraz odważniejszy, nie przerażają go rzeczy jak oczywiste jak samochód sąsiadów zza płotu czy worki na śmieci wystawione przed dom. Na spacerach też się trochę ogarnął, ale ogromną różnicę robi mu obecność Lavy. Jest z nią znacznie pewniejszy, a w nowych dla siebie sytuacjach naśladuje jej zachowanie, niestety ciągnie też wtedy na smyczy i zagania swoją owcę. Chodzimy więc indywidualnie na przechadzki po okolicy.
Chłopak też zaczął ogarniać o co chodzi z klatką, nie wchodzi jeszcze sam z siebie, ale świetnie się w niej wycisza i szanuje ją.
Ich relacja z Lavą nie może być jeszcze nazwana przyjacielską, ale nie obchodzi go już szerokim łukiem. W dodatku przestała być w stosunku do Bejowskiego aż tak sympatyczna. Sygnalizuje, kiedy ma dość jego "zabaw", które zazwyczaj polegają na coraz nachalniejszym zaczepianiu. Nie pamięta już, że kiedyś sama taka była? Dopiero niedawno przestała być tą nachalną.
W sobotę byliśmy wszyscy z moim Tatą u weterynarza na odrobaczaniu. Chłopak bardzo dzielnie zniósł jazdę, wcześniej zdarzało mu się troszkę pojęczeć, ale teraz nie wydał z siebie żadnego odgłosu! Do przychodni wszedł już chętnie, oczywiście od razu nastawił łepek do głaskania.
Mogę w tej chwili powiedzieć, że ma perfekcyjne przywołanie! Absolutnie od wszystkiego jest w stanie się oderwać, czasem tylko zdarzy się, że muszę powtórzyć komendę, ale jeszcze nigdy mnie nie olał. Siadanie/kładzenie też mamy opanowane. W tej chwili pracujemy nad wstawaniem i zostawaniem. Ma problem, kiedy kucam, to przybiega po głaski → nie mam zbyt wielu zdjęć. Chodzenie na smyczy też jest in progress, Bej nie do końca jest zachwycony obecnością czegoś, co ogranicza mu ruch. Po podpięciu odbywa się chwila tańca ninja, potem chwyta smycz i sam się prowadzi, potem zaczyna iść spokojnie.

W niedziele udaliśmy się całą rodziną na spacer po okolicy, jednak tym razem nie uczyliśmy się chodzenia na smyczy, tylko poszliśmy pierwszy raz na łąkę i wszystkie związane z nią atrakcje. Były to krowie placki (dzięki Bogu już ususzone!) i rzeczka. W najgłębszym miejscu ma pewnie szalone 30cm, ale udaliśmy się na płyciznę, gdzie jest 15cm głębokości, szerokości pewnie z metr! Najpierw Bejowski się bał, chociaż był wyraźnie zainteresowany. Wejście Lavy nieco go ośmieliło, ale nadal zastanawiał się, czy opłaca się tam włazić, trochę się napił, pooglądał z 5min i w końcu się odważył wskoczyć do wody. Ileż miał z tego uciechy! Biegł jak jakieś szalone zwierzątko, sadził wielkie susy w jedną i drugą stronę, potem wychodził i próbował wejść w innym miejscu, ale w końcu za każdym razem rezygnował i wchodził tam gdzie za pierwszym razem :3 Potem wyglądał jak babcia Sida z Epoki lodowcowej - miał mokre nogi, więc stały się dwa razu chudsze, mokrą od "rycia fal" łepetynę i swoje puchate futerko nie tknięte wilgocią :P
Bejusz jest naprawdę cudownym szczeniaczkiem. Oprócz kilku obgryzionych ścian i podziurawionych ubrań nie zniszczył niczego. Fascynuje go różowy - Lavy poduszka jest najlepszą rzeczą, jaką można mieć, kocyk trzeba było schować, bo działał jak płachta na byka.
Coraz bardziej doceniam też Lavę. Wiedziałam, ze jest naprawdę godnym zaufania psem, ale teraz mam porównanie. Można zostawić jedzenie na stole i kiedy wychodzę wiem, ze po moim powrocie wciąż tam będzie, po spacerach czeka aż wytrę jej łapy, daje się czesać/obcinać pazury (to akurat niezbyt chętnie, ale pozwala). Z Młodym jest pod tymi względami troszkę kłopotu ;)
Bej jak każdy szczeniaczek dość szybko rośnie i bardzo się zmienia. Niestety nie opanowałam jeszcze zbyt dobrze ustawiania, więc nie mam dobrego porównania, na pewno wchodzi w fazę łapek do nieba. Uszy trochę szaleją, ostatnio były załamane, teraz oklapły.

Przemyślenia Beja z tego tygodnia:
  • łatwiej gryzie się ściany, kiedy najpierw zmoczy się je językiem
  • mrówki są ekstra, można je lizać i jeść, ale czasami wchodzą wtedy na ciało
  • uszy Lavy rządzą i są pyszne od środka, można lizać i lizać, ooo, jakie fajne wystające, odgryźmy!
  • nie lubię pogrzebaczy, jak się jej trąci nosem to się ruszają, ale nie chcą się bawić :(
  • neonowe ubrania na horyzoncie, do atakuuuuuuuu!

Z niecierpliwością wyczekuję wakacji, kiedy będziemy jeździć na spacery socjalizacyjne, pozwiedzamy miasto i pokażę mu autobusy :D

A jakie Wy macie plany na wakacje?
Pozdrawiamy,
Em & Lava & Beowulf

4 komentarze:

  1. Mam nadzieję że "przemyślenia z tego tygodnia" staną się tradycją, bo są piękne!
    Przywoływanie jeszcze zdąży się popsuć, spokojnie ;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też liczę na tradycję, chociaż przemyślenia są skutkiem psot, które po jakimś czasie zaczynają doprowadzać mnie do szału :P
      Niestety jestem tego świadoma :( ale cieszmy się puki jest :D

      Usuń
  2. Tak, przemyślenia przemyślne! A odlotowe zzdjęcie odlotowe. Świetne takie imię skłaniające do kreatywności, mnie się wymyśliło zdrobnienie Ulfik:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A taki lotny z niego chłopak! Zdecydowanie imię ma wieeeele wariacji! Ulfik bardzo sympatyczny :D

      Usuń