środa, 28 czerwca 2017

Prawie wakacje

Od soboty mam wakacje i już zaczęłam intensywnie korzystać z tego czasu. Ale ten post jest o zeszłym tygodniu, więc musicie poczekać ;)
W zeszłym tygodniu szkoła była już jedną wielką plażą, więc miałam dużo czasu dla tego małego Gnojka. Stał się ostatnio trochę bardziej nieznośny, ale z drugiej strony coraz lepiej go czytam, więc łatwiej mi reagować.
W poniedziałek wybraliśmy się ponownie nad rzeczkę, tym razem chłopak zupełnie się nie bał, kąpał się nawet więcej niż Lava. Potem mijaliśmy traktor z takim śmiesznym czymś do przewracania siana. Zupełna olewka, no może odrobinka zainteresowania. B jest wciąż zachwycony wszelkimi źródłami wody, więc możecie sobie tylko wyobrazić jego zachwyt, kiedy moi znajomi z klasy biegali po ogródku i oblewali się wodą, Lava wyraziła jedynie swoje zażenowanie wracając do domu ;)
W środę Bejusz był bardzo niegrzecznym chłopcem! Został z moją siostrą w domu, podobno oprócz zjedzenia kawałka gazety był grzeczny :P Kiedy wróciłam postanowił ukraść szynkę, tylko usłyszałam jakiś szelest z kuchni, a on już z niej wybiegał z ogromną paczką (MOJEJ) szynki w pysku! Zrobił z tą szynką kilka okrążeń po ogródku, zgubił mniej więcej 1/3, Lava musiała być zachwycona darami niebios. Resztę niestety pochłonął biegnąc. Oderwał też oczy uroczej kurze z Biedry.
W czwartek postanowiłam wypróbować dwójnik. Pieseły bardzo grzecznie szły, ale nie będę go używać na wąchospacerach, bo oba psy były nieco nieszczęśliwe, bo wąchają na przemian, więc się odciągają w przeciwne strony. Bejusz jest śmiesznym psem, działa zupełnie jak niemowlę. Kiedy się zmęczy wchodzi czasami w fazę "nie" i staje się wtedy okropnie nieznośny, czasami zdarza mu się tak na spacerach, drrrrrramat!

Piątek niestety nie był zbyt fajnym pogodowo dniem :( Wykorzystałam go na naukę i doskonalenie wiedzy Bejusza. Pod wieczór zaczęłam szykować się do szycia pokrowca na klatkę :)
Sobota była dniem szycia, może bardziej popołudniem, bo udało mi się wstać dopiero o 10 :D Zwierz był bardzo grzecznym asystentem, uważnie obserwował jak szyję i był straaasznie zaciekawiony materiałami.

W niedzielę mieliśmy pierwszą poważną kłótnię :P Zabrałam pieseły na łąkę, żeby pokorzystały z dobrodziejstw naszej okolicy. Akuratnie skoszono kolejne fragmenty łąk, więc jest dużo miejsca do biegania, no i oczywiście rzeczka. Bejusz czuje się tam jak uśmiech na twarzy Mony Lisy ;) Udało mi się nawet zrobić mu trochę zdjęć, które widzicie w tym poście. Coś MUSIAŁO zakłócić ten sielski klimacik. Zachwyciłam się, że tak synchronicznie zaczęli się tarzać w jednym miejscu, Lava zrobiła tylko dwie serie :P ale Bej został tam na dłuuuugo i wiele razy wracał. Myślałam, ze to kwestia sianka, można się wytrzeć itp., ale kiedy nie zareagował kilka razy na zawołanie zaczęłam coś podejrzewać. Po chwili przybiegł. Z kretem w pysku, oj zdenerwowałam się! Niestety była konieczna kąpiel, bo chyba nikt nie lubi jak mu śmierci w domu ciepłą padliną. Chyba zrozumiał, że nie byłam zadowolona.
Udało mi się też wreszcie zdobyć adresówkę. Jestem zwolenniczką klasyki w tej kwestii, więc bardzo ubolewałam, że nie mogę nigdzie w mieście znaleźć zoologicznego, gdzie wygrawerują mi coś w metalu. Na szczęście wreszcie odnalazłam taki sklep i mam moją wymarzoną kosteczkę :)
W tym tygodniu spotkamy się z różnymi sympatycznymi psami, zaliczymy kilka przejażdżek autobusami i wybierzemy się na Stare Miasto.

Przemyślenia Bejka:
  • jeśli coś kradnę i ludzie mówią "zostaw!", a ja wypluję, to dostaję nagrodę, więc będę wciąż kraść!
Em, Lava & B

2 komentarze: